Było późne popołudnie. Na dworze panował już jesienny półmrok, a z drzew spadały liście. Kasia wytrwale przeszukiwała kolejne regały miejskiej biblioteki w poszukiwaniu książki, którą koniecznie musiała przeczytać – medycyna choroby i niestandardowe metody leczenia. Nie była to normalna pozycja akademicka, z której korzystali adepci lokalnego uniwersytetu. Książka bowiem skupiała się na ludowych niestandardowych metodach leczenia chorób. Ktoś mógłby powiedzieć, że to czyste znachorstwo, szarlataneria. Kasia jednak nie przywiązywała do tego żadnej wagi. Była jednostką dość sceptycznie nastawioną do naukowych metod zwalczania chorób. Już od dawna czuła, że kryje za nimi się wielkie kłamstwo – bo jeszcze nigdy nie było na świecie tylu chorób, mimo tak błyskawicznego rozwoju samej medycyny. Czarę goryczy przechyliła w tej sytuacji katorga jej przyjaciółki. Dziewczyna była leczona standardowymi metodami, które nie dość że ją okaleczyły to jeszcze spowodowały zaostrzenie choroby. Nie tak to wszystko powinno wyglądać.